Każdy zawód niesie za sobą ryzyko. Mniejsze lub większe, ale zawsze ryzyko. Nawet mim uliczny może w którymś momencie stracić życie. Tak samo gwiazdy. Mimo obecności ochroniarzy, nie zawsze da się przypilnować tłum, który zbiera się wokół sławnej osoby. Zwłaszcza jeśli ci fani są zdeterminowanymi nastoletnimi dziewczynami, które za wszelką cenę chcą znaleźć się jak najbliżej swojego idola. W tym wypadku - pięciu chłopaków z One Direction.
Zbliżał się jeden z najbardziej wyczekiwanych koncertów, który miał zakończyć najgłośniejszą trasę koncertową na świecie tego roku. Był koniec października, chłopcy z One Direction chcieli trochę odpocząć i skupić się na nagrywaniu płyty. Byli już tak blisko finału...
Sala powoli wypełniała się fankami, które trzymały własnoręcznie zrobione plakaty. Niall uśmiechnął się pod nosem, widząc podekscytowane dziewczyny. Tak, to było to, co kochał najbardziej. Był pewien, że jego przyjaciele również tak myślą. Czuł ogromne zmęczenie; obiecał sobie, że od razu po koncercie coś zje, a później położy się spać. W Londynie czuł się bezpiecznie, to był jego drugi dom, zaraz po rodzinnej Irlandii.
Tuż przed wejściem na scenę zauważył, że Paul- manager zespołu- jest niespokojny i zdenerwowany, ale nie było czasu na pytania. Światła zgasły, tylko scena pozostała teraz oświetlona. W tym momencie to miejsce należy tylko do nich. Piątki chłopaków, którzy spełniają swoje najskrytsze marzenia, chociaż jeszcze rok temu męczyli się na sprawdzianach w szkole i rozważali wszystkie możliwe opcje na przyszłość. Ale los chciał, że znaleźli się właśnie w tym miejscu i w tym czasie.
Niall w trakcie śpiewania nie martwił się niczym. Nawet tym, że nagle ochroniarzy w tłumie przybyło. Pewnie chcieli, żeby fani czuli się najlepiej, nic więcej.
To stało się nagle, żaden z chłopaków się tego nie spodziewał. Usłyszeli serię strzałów, które dochodziły z tłumu. Pół sekundy później na scenę wbiegło pięciu ochroniarzy, którzy osłonili każdego chłopaka z osobna własnym ciałem. Pozostali, którzy byli obecni wśród fanów, rzucili się w pogoń za osobą, która strzelała. Fanki zaczęły piszczeć, większość kierowała się do wyjścia, a inne zostały, żeby upewnić się, że ich idolom nic się nie stało. Jednak po chwili i one zostały wyprowadzone na zewnątrz.
Za kulisami cała ekipa zebrała się jedno miejsce. Sprawdzali, czy nikt nie został ranny. Na szczęście wszyscy byli cali, tylko jeden z ochroniarzy został draśnięty kulą. Paul rozmawiał z kimś cicho przez telefon, a chłopcy z zespołu siedzieli oszołomieni i obserwowali całe zamierzanie w milczeniu.
- Teraz posłuchajcie mnie uważnie - powiedział Paul, gdy skończył rozmowę telefoniczną. - Nasze najgorsze przypuszczenia się potwierdziły i musimy wcielić w życie plan awaryjny.
- Jakie przypuszczenia? Jaki plan? Paul, o co tu, kurwa, chodzi?! - uniósł się Zayn. Manager rzucił mu ponure spojrzenie.
- Już od jakiegoś czasu nasza ekipa przechwycała różne podejrzane sygnały, ale niczego nie byliśmy pewni. On jest bardzo ostrożny, starannie wykonuje każdy ruch...
- Kto taki? - zapytał cicho Liam.
- Richard Gloom, pseudonim Shooter. Już kiedyś jego próba porwania została uniemożliwiona, ale teraz udało mu się nas zaskoczyć. Nasz informator doniósł, że tym razem Shooter chce was. Żywych... lub martwych. - W pomieszczeniu zapadła cisza. Wszyscy analizowali usłyszane informacje.
- Więc... co to za plan awaryjny? - zapytał Harry po kilku chwilach. Paul długo nie odpowiadał. Zastanawiał się, jak powiedzieć im to w najbardziej racjonalny sposób, tak by zrozumieli.
- Musicie wyjechać. Każdy z was dostanie własnego ochroniarza i będzie kimś zupełnie innym, dopóki Shooter nie zostanie unicestwiony. Dostaniecie nowe paszporty. Nie wiem, ile to potrwa, dlatego musicie być cierpliwi i wyrozumiali. - Chłopcy pokiwali głowami w zamyśleniu. Przeczuwali, że to nie wszystko. - Każdy z was zamieszka... w innym mieście. Nie możecie się ze sobą kontaktować w żaden sposób, nikt nie może się zorientować. Macie 10 minut - zakończył i kazał wszystkim wyjść. Nawet nie było okazji na bunt lub jakiekolwiek pytania. Chłopcy popatrzyli na siebie smutnym wzrokiem. Rozumieli powagę sytuacji, mimo że nadal byli nieco otumanieni tempem rozwoju akcji. Nie mieli siły mówić, z resztą nie umieli dobrać odpowiednich słów. Zbiorowy uścisk wszystko wyrażał. Muszą się rozstać.
Czy to już koniec One Direction?
___________
Informuję o nextach tylko na gg i twitterze.